Z panem Krzysztofem Krauze,
którego nigdy nie spotkałem, łączy mnie osobista historia. A właściwie nawet
dwie.
Kilka lat temu po obejrzeniu
jednego z jego filmów napisałem mini-powieść. Nosiła tytuł „Bajki dla
niektórych dorosłych” i była wyrazem mojego sprzeciwu wobec wizji świata, w
którym dominują zło i tragedia. Prawie nic nie wiedziałem wówczas o panu Krzysztofie
– nie znałem zupełnie jego życiowych losów i nie mogłem wiedzieć, że ta wizja
świata nie jest przypadkowa. I że kilka lat później to, co ją wytworzyło,
stanie się pośrednią przyczyną jego śmierci.
Podobnie jak w przypadku pani
Ani Przybylskiej, śmierć pana Krzysztofa Krauze była konsekwencją jego
traumatycznych przeżyć z okresu dzieciństwa oraz zastosowanych wobec niego terapii
medycznych.
Na ten drugi temat pan
Krzysztof wypowiadał się kilkakrotnie w wywiadach prasowych. Mówił, jakie błędy
sam popełnił w pierwszej fazie choroby, kiedy powodowały nim niewiedza i
strach, udzielał rad osobom zmagającym się z rakiem. Podkreślał, że usunięcie
prostaty było zabiegiem niepotrzebnym i szkodliwym.
O przydatności chemioterapii i
radioterapii w leczeniu raka nie będę się wypowiadał, bo zrobiłem to już w
filmiku o przyczynach śmierci pani Ani Przybylskiej. Kiedy myślę o tych tzw.
„terapiach”, przypomina mi się „Antek” Bolesława Prusa i wiara w to, że można
kogoś uzdrowić, wkładając go do pieca chlebowego na trzy zdrowaśki…
Pan Krzysztof nie zdobył
odpowiedniej wiedzy medycznej – zaufał tym, którzy – choć mają nominalnie
uprawnienia – nie rozumieją raka. Czy ktoś, kto nie zna przyczyn i podłoża
choroby może ją skutecznie wyleczyć?...
Co gorsza jednak, pan Krzysztof
nigdy nie dotarł do źródeł swojej wczesnodziecięcej traumy, która położyła się
cieniem na całym jego życiu i przyczyniła się do jego przedwczesnego odejścia.
Nie będę o niej mówił, bo to sprawa intymna. Każdy, kto chce ją poznać, może
przeczytać wywiady prasowe z panem Krzysztofem, albo po prostu obejrzeć „Plac
Zbawiciela”…
Drugim wątkiem, który połączył
mnie ze znanym reżyserem, była złożona przeze mnie oferta pomocy: "Mogę spróbować pomóc panu Krzysztofowi” –
napisałem do jego bliskiej znajomej. „Nie wiem, jak bardzo jego organizm jest
wycieńczony chemioterapią, ale zawsze warto spróbować"… Znajoma odpisała: „Bardzo
dziękuję. Pan Krzysztof jest obecnie w dobrych rękach i niech na razie tak
pozostanie”. Było to 12 czerwca 2014 roku…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz