środa, 7 stycznia 2015

DLACZEGO ZMARŁ PAN KRZYSZTOF KRAUZE…

Z panem Krzysztofem Krauze, którego nigdy nie spotkałem, łączy mnie osobista historia. A właściwie nawet dwie.

Kilka lat temu po obejrzeniu jednego z jego filmów napisałem mini-powieść. Nosiła tytuł „Bajki dla niektórych dorosłych” i była wyrazem mojego sprzeciwu wobec wizji świata, w którym dominują zło i tragedia. Prawie nic nie wiedziałem wówczas o panu Krzysztofie – nie znałem zupełnie jego życiowych losów i nie mogłem wiedzieć, że ta wizja świata nie jest przypadkowa. I że kilka lat później to, co ją wytworzyło, stanie się pośrednią przyczyną jego śmierci.

Podobnie jak w przypadku pani Ani Przybylskiej, śmierć pana Krzysztofa Krauze była konsekwencją jego traumatycznych przeżyć z okresu dzieciństwa oraz zastosowanych wobec niego terapii medycznych.

Na ten drugi temat pan Krzysztof wypowiadał się kilkakrotnie w wywiadach prasowych. Mówił, jakie błędy sam popełnił w pierwszej fazie choroby, kiedy powodowały nim niewiedza i strach, udzielał rad osobom zmagającym się z rakiem. Podkreślał, że usunięcie prostaty było zabiegiem niepotrzebnym i szkodliwym.

O przydatności chemioterapii i radioterapii w leczeniu raka nie będę się wypowiadał, bo zrobiłem to już w filmiku o przyczynach śmierci pani Ani Przybylskiej. Kiedy myślę o tych tzw. „terapiach”, przypomina mi się „Antek” Bolesława Prusa i wiara w to, że można kogoś uzdrowić, wkładając go do pieca chlebowego na trzy zdrowaśki…

Pan Krzysztof nie zdobył odpowiedniej wiedzy medycznej – zaufał tym, którzy – choć mają nominalnie uprawnienia – nie rozumieją raka. Czy ktoś, kto nie zna przyczyn i podłoża choroby może ją skutecznie wyleczyć?...

Co gorsza jednak, pan Krzysztof nigdy nie dotarł do źródeł swojej wczesnodziecięcej traumy, która położyła się cieniem na całym jego życiu i przyczyniła się do jego przedwczesnego odejścia. Nie będę o niej mówił, bo to sprawa intymna. Każdy, kto chce ją poznać, może przeczytać wywiady prasowe z panem Krzysztofem, albo po prostu obejrzeć „Plac Zbawiciela”…

Drugim wątkiem, który połączył mnie ze znanym reżyserem, była złożona przeze mnie oferta pomocy: "Mogę spróbować pomóc panu Krzysztofowi” – napisałem do jego bliskiej znajomej. „Nie wiem, jak bardzo jego organizm jest wycieńczony chemioterapią, ale zawsze warto spróbować"… Znajoma odpisała: „Bardzo dziękuję. Pan Krzysztof jest obecnie w dobrych rękach i niech na razie tak pozostanie”. Było to 12 czerwca 2014 roku…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz