Na Facebooku zacytowałem
ostatnio Freuda:
"Niewyrażone
emocje nigdy nie umrą. Są zakopane żywcem i objawią się później w brzydszej
postaci".
I dodałem:
„TO WŁAŚNIE TE
EMOCJE SĄ GŁÓWNĄ PRZYCZYNĄ RAKA, STWARDNIENIA ROZSIANEGO, ALKOHOLIZMU,
DEPRESJI, NARKOMANII, OTYŁOŚCI, REUMATOIDALNEGO ZAPALENIA STAWÓW, SAMOBÓJSTW...
WSZYSTKIEGO, CO MA PODŁOŻE PSYCHICZNE”.
Dlaczego
tak uważam? Skłoniła mnie do tego wiedza uzyskana od setek psychologów,
psychiatrów i lekarzy (w tym profesorów nauk medycznych), których wystąpienia
obejrzałem w internecie. Harvard, Stanford, Yale, Berkeley… TED Talks, RSA,
Talks at Google… Każde kolejne wystąpienie coraz szerzej otwierało mi oczy. Dziś
wiem:
OGROMNA
WIĘKSZOŚĆ CHORÓB TO CHOROBY PSYCHOSOMATYCZNE: przyczyny powstają w naszym umyśle,
dopiero potem zaczyna chorować ciało.
Gdzie
jest to chore miejsce w naszej głowie? Częściowo w hipokampie, częściowo w
ciele migdałowatym, częściowo w korze przedczołowej, częściowo w połączeniach
między różnymi „ośrodkami” w naszym mózgu… Ale tak naprawdę źródło chorób
tkwi w naszej podświadomości – w pamięci emocjonalnej, do której nie
mamy bezpośredniego dostępu.
Naszej
świadomości możemy łatwo rozkazywać – kazać jej mniej jeść, nie pić, nie palić,
biegać, zdrowo się odżywiać, kochać bliźnich, nie denerwować się byle czym. I
co? I nic. Dopóki nie przeprogramujemy swojej podświadomości, zostaniemy (=wrócimy)
tam, gdzie byliśmy. Tak samo jest z ogromną większością chorób: dopóki nie
usuniemy ich przyczyn z naszej pamięci emocjonalnej, dopóty będą nas nękać –
nawracać z coraz większą intensywnością (choć może z innym zestawem objawów). W
ostatecznym rozrachunku mogą nas zabić.
Nie
oglądałem filmu o Steve’ie Jobsie. Ale wiem o twórcy Apple’a dostatecznie
wiele, by rozumieć, dlaczego i w jakich okolicznościach zachorował. Wystarczy
uważnie wysłuchać jego wystąpienie w Stanford:
Steve
Jobs nie musiał umrzeć. Uratowałby się, gdyby zamiast kawałka ciała pozbył się
psychicznego „raka”, który zżerał go od środka. To właśnie ten psychiczny „rak”
i konsekwencje medycznej terapii spowodowały jego śmierć. Jak mówi w swoim stanfordzkim
wystąpieniu, był dzieckiem adoptowanym, na dodatek w szczególnych
okolicznościach. Od najwcześniejszego dzieciństwa towarzyszyło mu dotkliwe poczucie
odrzucenia – wszak jego biologiczna matka oddała go obcym. To uczucie
położyło się cieniem na całym jego życiu. Kiedy został odrzucony po raz drugi,
kiedy odebrano mu jego ukochane dziecko – firmę Apple, którą sam stworzył, jego
psychika nie wytrzymała uderzenia „w to samo miejsce” – zaczął rozwijać się w
nim rak. Jobs miał wówczas 30 lat. Jego nowotwór zdiagnozowano dopiero kilkanaście
lat później. Umarł 8 lat po diagnozie. Choroba może rozwijać się latami.
Większość
osób chorych tak naprawdę domyśla się odpowiedzi na pytanie „Dlaczego ja?”.
Stanu tak intensywnego wewnętrznego nieszczęścia nie sposób przegapić. Chcę tu
wyraźnie powiedzieć: rak jest uleczalny! Zamiast jednak kaleczyć swoje
ciało trzeba wyleczyć swój umysł!
Nie
jestem w stanie wskazać panaceum, bo dużo zależy od indywidualnego przypadku (i
konieczny jest bezpośredni kontakt), ale takie potencjalnie ratujące życie przetworzenie
psychiki może się dokonać w ciągu jednego dnia! A skutkiem ubocznym jest
szczęśliwsze życie…
Niemożliwe?
Możliwe J