poniedziałek, 17 listopada 2014

WIELE OSÓB PYTA MNIE: jak Pan właściwie pokonał tego swojego raka?...

Czy pił Pan soki warzywne? Czy stosował Pan kapsaicynę, dietę doktora  Gersona, olej lniany, amigdalinę, sodę oczyszczaną, suplementy doktora Ratha?... Prawda jest taka, że… nie stosowałem żadnego z tych rozwiązań...


niedziela, 9 listopada 2014

NA CZYM W PRAKTYCE POLEGA MOJA ANTYRAKOWA TERAPIA I CO CI DA

Dzięki terapii unikniesz strachu, kolejek, upokorzenia. A potem fizycznego i emocjonalnego bólu, zmarnowanych tygodni, a może i miesięcy życia, wyniszczenia i okaleczenia ciała. I lęku, że choroba wróci.
Terapia składa się z dwóch sesji. W pierwszej wyjaśniam osobie chorej, czym NAPRAWDĘ jest rak, a w drugiej przekazuję jej szczegółowe instrukcje, co należy zrobić, aby się raka pozbyć. RAZ NA ZAWSZE. 

czwartek, 6 listopada 2014

Z KAŻDEGO raka DA SIĘ wyjść

Rak jawi nam się jako groźna, potencjalnie śmiertelna choroba. Tymczasem to wcale nieprawda! Rak nie jest groźniejszy niż np. zapalenie płuc! I to nieważne czy chodzi o raka piersi, raka jajnika, raka prostaty, jelita grubego czy płuc. Czy o jakiegokolwiek innego. WSZYSTKIE odmiany raka są JEDNAKOWO uleczalne, jeśli się wie, jak to robić.

Na przestrzeni stuleci setki tysięcy osób doznały „cudownych ozdrowień”. Jeśli działo się to przed wiekami, możliwe jest także i teraz. I dzieje się teraz! Każdego dnia gdzieś na świecie kilka osób doznaje tzw. spontanicznej remisji, która z punktu widzenia współczesnej medycyny jest niewytłumaczalnym cudem. To oczywiście żaden cud, to ZWYKŁE zwycięstwo ciała w walce z chorobą. Taką jak zapalenie migdałków!

KAŻDEGO raka MOŻNA wyleczyć w podobnie prosty sposób. Bez strachu i bólu! Bez czynienia krzywdy ciału. To banalnie proste! Im wcześniej zaczniemy, tym prostsze…

poniedziałek, 27 października 2014

Pełny zestaw moich filmików o raku w kanale YouTube

Pod poniższym adresem możecie Państwo znaleźć wszystkie moje filmiki, jakie zamieściłem w swoim kanale YouTube poświęconym tematowi raka:

DLACZEGO UMARŁA PANI ANIA PRZYBYLSKA…

Cała Polska była wstrząśnięta śmiercią popularnej aktorki. Niezależnie od talentu i urody, Pani Ania była OSOBOWOŚCIĄ, niezwykle wartościowym człowiekiem. Czy musiała umrzeć? NIE! Co doprowadziło do jej śmierci? Po pierwsze: traumatyczne przeżycie z czasu wczesnej młodości, a po drugie: zastosowane wobec niej terapie medyczne.

Po diagnozie w 2013 roku Pani Ania tak mówiła w wywiadzie dla dwutygodnika "Gala":
„Wbiłam sobie do głowy, że szybko muszę mieć dziecko. Wcześnie straciłam ojca, może dlatego... Zachorował nagle na raka, zmarł w półtora miesiąca od postawienia diagnozy. 52 lata. Bardzo mi go brakowało, miałam 16 lat, kiedy odszedł i moje poczucie bezpieczeństwa się rozsypało. Dlatego sama chciałam być szybko rodzicem, bo nawet jak zachoruję – myślałam – to dzieci będą już duże i sobie poradzą”.

Na raka można się ZAPROGRAMOWAĆ PSYCHICZNIE – wiem o WIELU takich przypadkach. Wystarczy długotrwała obawa przed nim, żeby się pojawił. Jak stygmaty na dłoniach i stopach osób intensywnie kontemplujących ukrzyżowanie Jezusa. Nasze myśli stwarzają rzeczywistość…

Jakie były fizjologiczne powody śmierci Pani Ani? Pierwotnym powodem było zablokowanie trzustki przez złogi zestalonej, a właściwie stwardniałej żółci, być może częściowo uwapnionej. Nie mogąc efektywnie odprowadzać na zewnątrz insuliny, enzymów trawiennych i własnych martwych komórek, trzustka aktorki „udusiła się” w toksynach, a częściowo została strawiona przez substancje, które sama wytwarzała, by rozkładać znajdujące się w pokarmach białka, węglowodany i tłuszcze. Czy to tak trudno zrozumieć?... Czy dla współczesnej medycyny może to być jakaś wiedza tajemna?...

Drugim powodem śmierci Pani Ani były zastosowane wobec niej terapie medyczne… Dla nikogo, kto chociaż przez chwilę się nad tym zastanowi, nie może ulegać wątpliwości: chemioterapia NISZCZY układ odpornościowy i w praktyce UNIEMOŻLIWIA ciału walkę z chorobą. To tak, jakby komuś choremu na zapalenie płuc kazać biegać nago na mrozie, aby wytępił bakterie, które chorobę wywołały. Czy to ma jakiś sens?...

Wiele osób publicznych mówi o swoich doświadczeniach z rakiem: pan Kamil Durczok, pan Jerzy Stuhr, pan Krzysztof Krauze, pani Olga Jackowska, ksiądz Jan Kaczkowski, a ostatnio reprezentacyjny siatkarz, pan Grzegorz Bociek… Te osoby, które już wyszły z choroby, wyszły z niej NIE dzięki zabiegom medycznym, którym zostały poddane, ale dzięki swojej WOLI ŻYCIA oraz OGROMNEJ WIERZE w wyzdrowienie. Pokonały NIE TYLKO raka, ale także skutki TOKSYCZNEJ CHEMII i ZABÓJCZEGO PROMIENIOWANIA.


Kiedy słyszę o planowanej chemioterapii księdza Kaczkowskiego czy Grzegorza Boćka, myślę o Ani Przybylskiej. I zadaję sobie pytanie: „Ile jeszcze tych ofiar?…”.

niedziela, 26 października 2014

RAK: CO CIĘ NA PEWNO NIE UZDROWI, A CO TAK…

Osoby chore pytają: jeśli nie chemia i radioterapia, to co?! Odpowiedź jest BARDZO PROSTA, tylko aby ją usłyszeć trzeba najpierw zdobyć się na odwagę, żeby ZAKWESTIONOWAĆ to wszystko, co nam „od zawsze” wmawiano na temat raka. Bo to kłamstwo…

czwartek, 23 października 2014

RAK: SKORO CIAŁO NIE STWARZA CHOROBY, TO CO JĄ STWARZA? I LECZY…

Naukowcy dowiedli (i zostało to opisane w prestiżowym periodyku „Nature”), że do rozwoju raka przyczynia się… CHEMIOTERAPIA.  Jeśli zdrowemu (tylko błędnie zdiagnozowanemu) człowiekowi poda się chemię, w konsekwencji może rozwinąć się u niego nowotwór [...] Dawka promieniowania użyta w badaniu mammograficznym jest 1000-krotnie wyższa niż w przypadku tradycyjnego, znanego nam, prześwietlenia klatki piersiowej...

środa, 22 października 2014

Pierwszym krokiem do pozbycia się raka jest ZROZUMIENIE JEGO ISTOTY

Pierwszym krokiem do pozbycia się raka jest ZROZUMIENIE JEGO ISTOTY. Rak NIE JEST tym, co nam się powszechnie wmawia. Czy sądzicie Państwo, że nasze ciało tak dalece nas nienawidzi, że usiłuje popełnić samobójstwo, byle tylko nas zabić?... 

środa, 15 października 2014

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

RAK: UNIWERSALNE ZASADY I PRAWDY.

Coraz częściej otrzymuję korespondencję z prośbami o radę, co zrobić w przypadku takiego czy innego rodzaju raka. Aby nie powtarzać za każdym razem tego samego, postanowiłem zebrać wszystkie uniwersalne rady w jednym miejscu.

Rak to rak - zasady jego neutralizowania są takie same. Nieważne czy dotyczy to nerki, jajnika czy piersi. Oczywiście największa komplikacja występuje wówczas, gdy na rozrost guza nie ma zbyt wiele miejsca (np. w mózgu) i gdy może on szybko zacząć uciskać jakieś newralgiczne obszary czy blokować jakieś ważne arterie naszego ciała.

Po pierwsze, konieczne jest totalne odkwaszenie organizmu (poprawienie pH "w kierunku" alkalizacji). Komórki rakowe rozwijają się w kwaśnym środowisku, podczas gdy w prawidłowym środowisku giną http://jakpokonalemraka.blogspot.com/2014/05/to-nie-kwestia-pecha-to-ph.html  Metod jest mnóstwo, można je łatwo znaleźć w internecie (choćby terapia sodą oczyszczoną).

Po drugie - odpowiednia dieta: dużo warzyw i owoców, zero cukru, najlepiej zero mięsa, zero wysoko przetworzonej „żywności”, zero białej mąki, zero margaryny, zero sztucznych „wzbogacaczy” smakowych, zero nasyconych olejów itp. … https://pomocnaraka.pl/poradnia/31/Dieta-przeciw-rakowi Należy pić dużo wody, najlepiej z cytryną (odwodnienie jest w raku szczególnie szkodliwe!).

Po trzecie - jak najwięcej spokoju i miłości. Pacjentów onkologicznych zabija przede wszystkim strach:  https://www.facebook.com/jakpokonalemraka/photos/pb.709974549065436.-2207520000.1406744470./728215740574650/?type=3&theater

Po czwarte – 30 minut żwawego spaceru dziennie. Można oczywiście uprawiać ćwiczenia fizyczne (byle bez szaleństw) lub np. skakać na skakance czy trampolinie. Wszystko to sprzyja „rozpędzaniu” toksycznych blokad w układzie limfatycznym, które są główną przyczyną „raka”.

Źródłem raka jest toksyczność fizyczna (najmniej prawdopodobna), chemiczna (np. niezdrowe odżywianie się przez lata, narażenie na jakieś toksyczne substancje itp.) oraz psychiczna; trzeba natychmiast usunąć WSZELKIE źródła tych toksyczności. Jeśli chce się przeżyć, nie można mówić „ale ja tego nie lubię” czy „ja tego nigdy nie robiłem (nie jadłem itp.)”. Wybór jest prosty.

Według wielu mądrych specjalistów od raka, w rozwoju „choroby” największe znaczenie mają urazy psychiczne – traumy, które mogły się wydarzyć nawet w dzieciństwie i ciągną się za człowiekiem przez całe życie (proszę przeczytać historię Jobsa: http://jakpokonalemraka.blogspot.com/2014/06/rak-jak-to-dziaa-steve-jobs-i-wszyscy.html  ). W moim przypadku też tak było. Nie wiem, co dręczyło Ciebie (przez całe życie?): toksyczny ojciec? toksyczny mąż? toksyczny szef? toksyczna praca? Tę (potencjalną) traumę też trzeba usunąć; powiedziałbym, że w pierwszej kolejności...

Nie da się na dobre wyjść z choroby bez przetworzenia swojej psychiki! Jestem tego w 100 % pewny.

Chirurgicznie można usunąć jedynie guza, raka da się usunąć wyłącznie poprzez psychoterapię.

To dlatego medycyna nie może dać nikomu gwarancji wyzdrowienia. Ona nie potrafi raka wyleczyć.

Raka MOŻNA się pozbyć raz na zawsze! Zamiast jednak kaleczyć i torturować swoje ciało trzeba wyleczyć swój umysł!


Na koniec powtórzę coś, co już tutaj mówiłem, a do czego nawiązuje większość próśb o pomoc:
nie jestem w stanie wskazać panaceum na raka, bo dużo zależy od indywidualnego przypadku i konieczny jest bezpośredni kontakt z osobą chorą. Nie da się przeprowadzić terapii zaocznie…

środa, 25 czerwca 2014

RAK: JAK TO DZIAŁA. STEVE JOBS I (WSZYSCY) INNI.

Na Facebooku zacytowałem ostatnio Freuda:

"Niewyrażone emocje nigdy nie umrą. Są zakopane żywcem i objawią się później w brzydszej postaci".

I dodałem:
TO WŁAŚNIE TE EMOCJE SĄ GŁÓWNĄ PRZYCZYNĄ RAKA, STWARDNIENIA ROZSIANEGO, ALKOHOLIZMU, DEPRESJI, NARKOMANII, OTYŁOŚCI, REUMATOIDALNEGO ZAPALENIA STAWÓW, SAMOBÓJSTW... WSZYSTKIEGO, CO MA PODŁOŻE PSYCHICZNE”.

Dlaczego tak uważam? Skłoniła mnie do tego wiedza uzyskana od setek psychologów, psychiatrów i lekarzy (w tym profesorów nauk medycznych), których wystąpienia obejrzałem w internecie. Harvard, Stanford, Yale, Berkeley… TED Talks, RSA, Talks at Google… Każde kolejne wystąpienie coraz szerzej otwierało mi oczy. Dziś wiem:

OGROMNA WIĘKSZOŚĆ CHORÓB TO CHOROBY PSYCHOSOMATYCZNE: przyczyny powstają w naszym umyśle, dopiero potem zaczyna chorować ciało.

Gdzie jest to chore miejsce w naszej głowie? Częściowo w hipokampie, częściowo w ciele migdałowatym, częściowo w korze przedczołowej, częściowo w połączeniach między różnymi „ośrodkami” w naszym mózgu… Ale tak naprawdę źródło chorób tkwi w naszej podświadomości – w pamięci emocjonalnej, do której nie mamy bezpośredniego dostępu.

Naszej świadomości możemy łatwo rozkazywać – kazać jej mniej jeść, nie pić, nie palić, biegać, zdrowo się odżywiać, kochać bliźnich, nie denerwować się byle czym. I co? I nic. Dopóki nie przeprogramujemy swojej podświadomości, zostaniemy (=wrócimy) tam, gdzie byliśmy. Tak samo jest z ogromną większością chorób: dopóki nie usuniemy ich przyczyn z naszej pamięci emocjonalnej, dopóty będą nas nękać – nawracać z coraz większą intensywnością (choć może z innym zestawem objawów). W ostatecznym rozrachunku mogą nas zabić.

Nie oglądałem filmu o Steve’ie Jobsie. Ale wiem o twórcy Apple’a dostatecznie wiele, by rozumieć, dlaczego i w jakich okolicznościach zachorował. Wystarczy uważnie wysłuchać jego wystąpienie w Stanford:

Steve Jobs nie musiał umrzeć. Uratowałby się, gdyby zamiast kawałka ciała pozbył się psychicznego „raka”, który zżerał go od środka. To właśnie ten psychiczny „rak” i konsekwencje medycznej terapii spowodowały jego śmierć. Jak mówi w swoim stanfordzkim wystąpieniu, był dzieckiem adoptowanym, na dodatek w szczególnych okolicznościach. Od najwcześniejszego dzieciństwa towarzyszyło mu dotkliwe poczucie odrzucenia – wszak jego biologiczna matka oddała go obcym. To uczucie położyło się cieniem na całym jego życiu. Kiedy został odrzucony po raz drugi, kiedy odebrano mu jego ukochane dziecko – firmę Apple, którą sam stworzył, jego psychika nie wytrzymała uderzenia „w to samo miejsce” – zaczął rozwijać się w nim rak. Jobs miał wówczas 30 lat. Jego nowotwór zdiagnozowano dopiero kilkanaście lat później. Umarł 8 lat po diagnozie. Choroba może rozwijać się latami.

Większość osób chorych tak naprawdę domyśla się odpowiedzi na pytanie „Dlaczego ja?”. Stanu tak intensywnego wewnętrznego nieszczęścia nie sposób przegapić. Chcę tu wyraźnie powiedzieć: rak jest uleczalny! Zamiast jednak kaleczyć swoje ciało trzeba wyleczyć swój umysł!

Nie jestem w stanie wskazać panaceum, bo dużo zależy od indywidualnego przypadku (i konieczny jest bezpośredni kontakt), ale takie potencjalnie ratujące życie przetworzenie psychiki może się dokonać w ciągu jednego dnia! A skutkiem ubocznym jest szczęśliwsze życie…

Niemożliwe? Możliwe J


niedziela, 15 czerwca 2014

CHCESZ WYGRAĆ Z RAKIEM – MUSISZ USUNĄĆ JEGO PRZYCZYNY.

Współczesna chirurgia bardzo sprawnie usuwa skutki raka. Dwugodzinny zabieg i po kłopocie. Czy aby na pewno? Czy chirurg da nam oświadczenie na piśmie, że raz na zawsze mamy spokój? Czy pozostała część świata medycznego jest w stanie o czymś takim nas zapewnić?...

Zrozumienie istoty, przyczyn i mechanizmu powstawania raka zajęło mi ponad rok. Kiedy wreszcie doznałem olśnienia, byłem w stanie euforii. Rozumiecie to? Uświadomić sobie, że nie jest się ofiarą stojącą na z góry przegranej pozycji, ale panem sytuacji, od którego zależy wszystko… Mój rak, który był dla mnie – przez wiele miesięcy – szarżującym nosorożcem, stał się w jednej chwili ujadającym niegroźnie ratlerkiem, a w końcu ledwie zauważalną biedronką, która na dodatek wkrótce odleciała J

Wyobrażam sobie, co czuł Kopernik, zrozumiawszy, że Słońce nie krąży wokół Ziemi, co czuł Einstein, kiedy „wyświetliła” mu się teoria względności J No dobrze, zrozumienie przyczyn powstawania raka i odkrycie sposobów wychodzenia z choroby to może nie ten sam kaliber, prawda?... J A może właśnie porównywalny, bo przecież to odkrycie może skutecznie zapobiec milionom jednostkowych tragedii…

Dziś, po pięciu minutach rozmowy z osobą chorą jestem jej w stanie podać przyczynę, która doprowadziła do powstania nowotworu. Co automatycznie oznacza ustalenie, co chory powinien zrobić a czego unikać, aby wyjść z choroby. Robienie nadal tego samego, co do niej doprowadziło wcześniej czy później spowoduje jej nawrót. Trzeba usunąć przyczynę!

Skąd się biorą tzw. „spontaniczne remisje”? To skutek tego, że osoba chora dokonała ważnego „przewartościowania psychicznego”, które sprowadziło ją z „rakowych torów”. Innej drogi nie ma.

Wiem, jak ciężko jest pomóc sobie samemu, kiedy jest się przytłoczonym balastem choroby i innymi sprawami, które przygniatają nas dzień w dzień. Wydaje nam się wówczas, że jesteśmy skazani na swój los, że nic nie możemy zrobić… Wydaje nam się, ale to nieprawda! Możemy nie tylko uratować sobie życie, ale także uczynić je w przyszłości bardziej szczęśliwym J Ja to WIEM J

Jestem w stanie pomóc wyjść z choroby każdej osobie, która nie jest w stadium terminalnym i ma w miarę wydolny układ odpornościowy. Nie „wyleczyć” czy „uzdrowić” – właśnie „wyjść z choroby”. Nie jestem lekarzem (ani bioenergoterapeutą, zielarzem, oferentem „cudownych” specyfików itd.), jestem tylko człowiekiem, który sam pokonał raka. A teraz wie, jak to robić.


poniedziałek, 9 czerwca 2014

KAŻDY, KTO USŁYSZY DIAGNOZĘ „RAK” MOŻE WYZDROWIEĆ.

To nieprawda, że na raka może zachorować każdy. Rak nie jest dziełem przypadku. Ja wiem, dlaczego na swojego zachorowałem, i wiem też, że na niego solidnie „zapracowałem”, choć tak naprawdę nie było w tym żadnej mojej winy. Nikt nie jest winny swojego raka! Ale też nie zapada na niego przez przypadek. Niektórzy ludzie nigdy na raka nie zachorują, mógłbym ich wskazać palcem. Mógłbym też wskazać tych, których ryzyko zachorowania jest bardzo wysokie. I wcale nie muszą palić…

Kiedy medycyna mówi „przyczyna idiopatyczna” tak naprawdę przyznaje się do niewiedzy. Czy rak istotnie jest chorobą o nieznanym pochodzeniu?... Większość chorych zdaje sobie sprawę, co ich do niego doprowadziło.
W poprzednim wpisie:
wspomniałem o raku piersi czy raku szyjki macicy. To oczywiście tylko przykłady, ale jestem pewien, że zdecydowana większość  pań rozpozna siebie w tamtym opisie. „Idiopatyczny”?... Wystarczyłoby, gdyby lekarze zechcieli słuchać swoich pacjentów i nie nakładali na wszystkie przypadki szablonu wyniesionego z akademii medycznej.

Szacuje się, że rak jest wart około 160 miliardów dolarów rocznie. Diagnostyka, terapia, badania naukowe… Co by się stało, gdyby nagle wszyscy pacjenci onkologiczni wyzdrowieli i gdyby nikt już na raka nie chorował albo gdyby jego leczenie stało się banalnie proste?... Wyobrażasz sobie te spektakularne bankructwa firm farmaceutycznych? Wyobraź sobie, kto jeszcze by na tym stracił. Śmiało, puść wodze wyobraźni…

Skuteczne lekarstwo na raka przyniosłoby korzyść jedynie chorym! Wielu innym ludziom i organizacjom ogromnie by zaszkodziło. Czy którakolwiek firma farmaceutyczna jest naprawdę zainteresowana wynalezieniem skutecznego leku na raka? Czy którykolwiek z gigantów tego rynku, tzw. „Big Pharma”, jest zainteresowany upowszechnianiem informacji o naturalnych sposobach leczenia raka? A czy w brokułach, sodzie oczyszczanej czy pestkach moreli jest jakiś potencjał biznesowy?...

Niektórzy twierdzą, że rak w ogóle nie jest chorobą tylko reakcją samoobronną organizmu. Przyznam, że jest mi to bliskie. Sam co prawda nie leczyłem się, „podpierając” się takim założeniem, ale jakoś nie trafia mi do przekonania pogląd, że nasze ciała nas nienawidzą i próbują nas zabić… Czy sądzisz, że Twoje ciało Cię nie kocha? A skąd by się w nim miały wziąć takie skłonności samobójcze?

Co do siebie – jestem pewien: nigdy już nie zachoruję na raka. No chyba, że ktoś mnie celowo napromieniuje (jak w Hiroszimie) lub wstrzyknie mi jakąś bardzo toksyczną substancję.

Wiem, jak ustrzec się przed rakiem, i wiem, jak się go pozbyć. KAŻDY, KTO USŁYSZY DIAGNOZĘ „RAK”   M O Ż E WYZDROWIEĆ.

niedziela, 1 czerwca 2014

NIE MAM ŻADNYCH WĄTPLIWOŚCI: ZA OGROMNĄ CZĘŚĆ PRZYPADKÓW RAKA ODPOWIADA CHRONICZNY STRES.

Czy kojarzycie swojego raka z przewlekłym stresem? Ja swojego tak. Wziął się z mojego poczucia nieszczęścia – z głębokiej niezgody na moją ówczesną sytuację życiową i z braku dostrzegalnych perspektyw jakichkolwiek zmian.

Powiedziałem w poprzednim wpisie, że przewlekły stres psychiczny wycieńcza nasz organizm podobnie, jak wycieńczałoby go nieprzerwane trzymanie nad głową ciężkiej sztangi. Nie odczuwamy tego aż tak wyraźnie, ale różnicy praktycznie nie ma. I jedno, i drugie jest dla organizmu ogromnym wydatkiem energetycznym. Możemy ukrywać psychiczne napięcie przed innymi i uśmiechać się, by pokazać, że wszystko z nami w porządku, że dajemy radę, że jesteśmy „na fali”, możemy nawet przez jakiś czas oszukiwać samych siebie, udając, że skurcz w żołądku czy kołatanie serca to coś nieistotnego, co samo minie. Może nie minąć. Naszego organizmu nie zdołamy oszukać, bo skąd on niby miałby brać energię do trzymania tej ciężkiej sztangi?...

Pisałem poprzednio o istotnym znaczeniu odżywiania się. To oczywiste, wszyscy o tym wiedzą. Ale nawet najzdrowsza dieta sama z siebie nie zapobiegnie powstaniu raka. Znane są liczne przypadki osób, które bardzo o siebie pod tym względem dbały, a mimo to nie ustrzegły się  choroby. Choćby wspomniana przeze mnie Anita Moorjani, która – zanim zachorowała – wręcz obsesyjnie trzymała się antyrakowej diety. Dziś, siedem lat po swoim „cudownym” ozdrowieniu, mówi: „To nie rak nas zabija, to my sami siebie zabijamy jeszcze zanim zachorujemy na raka”. Podkreślę jeszcze raz: robimy to całkowicie nieświadomie i nie ma w tym żadnej naszej winy!

Weźmy pod uwagę typowy w Polsce przypadek: pani z rakiem piersi czy z rakiem szyjki macicy. Co mówi ten rak? Powiem, co wydaje mi się, że może mówić:
-       „Moje dzieciństwo nie było szczególnie szczęśliwe, nie czułam się prawdziwie kochana; rodzice, zwłaszcza ojciec, często mieli do mnie o coś pretensję, mówili, że się nie staram, dawali mi za przykład moje koleżanki; na dodatek kłócili się między sobą, nie mogłam tego znieść”.
-       „Nie czuję, aby mój mąż naprawdę nadal mnie kochał; kiedyś był inny – dbał o mnie i mówił, że jestem dla niego wszystkim; nie docenia tego, co robię dla domu, a ja przecież tak się staram, o niego, o dzieci, o rodziców; jego matka co rusz wytyka mi jakieś błędy; czuję się kompletnie niedowartościowana”.
-       „Kiedyś miałam marzenia, bardzo chciałam je zrealizować. Myślałam, że życie zupełnie inaczej się ułoży. A dzisiaj co? Wszystko odeszło w dal, moje życie nie ma naprawdę wartości. No tak, są dzieci, które kocham. Poświęcam się dla nich tak, jak poświęcam się dla domu. Chciałabym, żeby wszystko było jak najlepiej i bardzo się staram. Ale w środku czuję pustkę, chciałabym czegoś więcej… O czym ja myślę?! Nie ma na to szans! Nie wiem, czy chce mi się jeszcze żyć”.

Rak to wynik kryzysu energetycznego organizmu. Układ immunologiczny jest już tak osłabiony przez chroniczny stres, że nie ma siły się bronić przed wirusowymi czy bakteryjnymi infekcjami, przed samorzutnie powstającymi w nas komórkami nowotworowymi, przed niczym.
Możemy to zmienić, możemy odbudować nasz układ odpornościowy. Nawet musimy…


środa, 28 maja 2014

TO NIE KWESTIA PECHA. TO pH.

W poprzednim wpisie wspomniałem o kwaśnych toksynach, które mogą zalegać w jakimś zakątku naszego organizmu. Skąd się biorą? Otóż odpady metabolizmu komórek to głównie kwasy. Nasze ciało (czyli 100 bilionów naszych komórek) wytwarza dziennie ponad kilogram takich odpadów. Czy widzieliście kiedyś pupę niemowlęcia, któremu zbyt długo nie zmieniano pieluszki? Tak właśnie działa kwas na ludzkie tkanki. Zresztą, kto miał w szkole chemię, wie.

Nasze ciało fizyczne jest ciałem bardzo chemicznym. Ważne jest, aby końcowym efektem tych niezliczonych reakcji, które w nas przebiegają, była równowaga kwasowo-zasadowa, czyli odpowiednia wartość pH. W normalnych warunkach optymalna wartość pH krwi zawiera się w przedziale: 7,35-7,45. Wartości pH krwi poniżej 6,8 lub powyżej 7,8 oznaczają zagrożenie dla życia. Nasz cudowny organizm ma co prawda wbudowane mechanizmy zabezpieczające krew przed osiąganiem takich wartości (oczywiście, jeśli jest zdrowy), ale nie powinniśmy go zanadto „testować”.

Ponieważ odpady komórkowego metabolizmu są kwasami, nie dziwi, że  większość z nas ma obniżony poziom pH (czyli zakwaszony organizm). To sprzyja chorobom. Możemy bezpiecznie przyjąć za prawdę, że jeśli jesteśmy chorzy, oznacza to, że mamy pH krwi poniżej wartości optymalnej. DOTYCZY TO TAKŻE RAKA – to właśnie dlatego odpowiednia dieta nie jest w przypadku tej choroby obojętna. Komórki nowotworowe rozwijają się w kwaśnym środowisku, podczas gdy w prawidłowym środowisku giną. Aby wspomóc nasz organizm w walce z chorobą, musimy go zalkalizować. W jaki sposób? Na pewno nie dostarczając mu Coca Coli czy Pepsi Coli (pH ok. 2,5) czy piwa (pH=4,5). Ale także przesadnych ilości mięsa i wędlin, cukru i jego przetworów, mleka i nabiału czy produktów z białej pszennej mąki.

Co wobec tego powinniśmy jeść? Przede wszystkim dokładnie te produkty, które zalecane są przez portale onkologiczne przywołane w poprzednim wpisie:
Najbardziej odkwaszą nas: buraki, cukinia, szpinak, czarna rzodkiew, kalarepa, ogórki, brokuły, kapusta, marchew, seler, pomidory, fasolka szparagowa, por, szczaw, kalafior, słodka papryka, natka pietruszki. Nie musimy się obawiać – w wyniku jedzenia tych wszystkich produktów z pewnością nie grozi nam żadna szkodliwa alkalizacja.

I jeszcze jedno: do zakwaszenia naszego organizmu przyczynia się w niebagatelnym stopniu chroniczny stres, najgroźniejszy zabójca na Ziemi. Częste stany napięcia psychicznego, ponad tolerancję naszego organizmu, zakwaszają nas w takim stopniu, w jakim nasze mięśnie zakwaszałoby nieprzerwane trzymanie nad głową ciężkiej sztangi.


niedziela, 25 maja 2014

„MOŻE PAN(I) JEŚĆ, CO PAN(I) CHCE”, czyli dziewięćdziesiąt procent wszystkich raków to w istocie CHŁONIAKI

Jeszcze całkiem niedawno w odpowiedzi na pytanie pacjenta o właściwą dietę duża część lekarzy odpowiadała: „– Może pan(i) jeść, co pan(i) chce. To nie ma specjalnego znaczenia”. Trudno w to uwierzyć, a jednak to prawda. Ci sami lekarze nie uwierzyliby zapewne, gdyby ich mechanik samochodowy powiedział im: „Może pan(i) lać do baku benzynę z piaskiem, a do silnika – byle jaki olej”.

Dziś już chyba nikt (?) nie ma wątpliwości, że odpowiednie odżywianie się MA znaczenie. Nie będę się o tym rozpisywał, bo byłoby to dolewanie wody do oceanu – internet jest pełen takich informacji. Poniżej kilka wartościowych linków:

„Dieta przeciw rakowi”, pani Sandra Czeszejko Sochacka, Poradnia „poMOC na raka”: 

Dieta przeciwnowotworowa – substancje ochronne”, Portal onkologiczny ZWROTNIK RAKA:

„Jaka jest rola diety w chorobie nowotworowej?, Kampania Społeczna „POLICZMY SIĘ Z RAKIEM”:


Z czego składa się nasze ciało? Ze stu bilionów komórek i dwóch głównych płynów – krwi i limfy (a właściwie: „limfy i krwi”, bo limfy jest od krwi trzy razy więcej). Nasze oko to komórki, nasza wątroba to komórki, nasz mózg to komórki, nasze serce to komórki, nasz pęcherz… itd. Każda z tych stu bilionów komórek potrzebuje jeść. O zaopatrzenie ich w składniki odżywcze dba, jak wiadomo, krew. Ale ona może dostarczyć jedynie te składniki, które zostały jej udostępnione przez jelito cienkie, czyli – krótko mówiąc – te, które były zawarte w naszym jedzeniu. Jeśli zjedliśmy czipsy lub wypiliśmy colę, komórki wykręca na lewą stronę („Znowu ten glutaminian sodu! Mózg się wykończy!” lub „Co to za kwas?! To mnie pali żywcem!”). Wiadomo, że z kiepskich składników odżywczych nie będzie zdrowych komórek. Czyli zdrowego organizmu. Czyli nas. Będą toksyny i niedobory.

Czym zajmuje się układ limfatyczny? Pełni w nas – tylko między innymi! – rolę  „kanalizacji”. Krótko mówiąc, odbiera od komórek to, co one wydalają po zjedzeniu tego, co od nas dostały. Jeśli dostały byle co, byle co wydalą. Jeśli dostają byle co przez dłuższy czas, w różnych miejscach układu limfatycznego może dojść do zatorów (pomyśl o zatkanym WC). Limfa przestaje się przemieszczać (nie dysponuje pompą analogiczną do serca w układzie krwionośnym). 
W konsekwencji w naszym organizmie powstają skupiska (kwaśnych) toksyn. Głównie w węzłach chłonnych…

To oczywiście uproszczony obraz, ale czy może dziwić stwierdzenie, że dziewięćdziesiąt procent wszystkich raków to w istocie CHŁONIAKI?

czwartek, 22 maja 2014

GDYBY SAMA WIEDZA BYŁA WYSTARCZAJĄCA...

Gdyby sama wiedza była wystarczająca, wszyscy bylibyśmy nieporównanie bardziej zdrowi: odżywialibyśmy się racjonalnie, nie palilibyśmy, nie pilibyśmy alkoholu, biegalibyśmy dla zdrowia itd. Wiemy, jak sytuacja wygląda w praktyce. Statystycznie rzecz biorąc, odwrotnie. Co jakiś czas, na fali przypływu wyrzutów sumienia, obiecujemy sobie zmiany. Ale zwykle na tym się kończy, kilka dni później wszystko wraca do „normy”. Aż do następnej fali wyrzutów sumienia albo… do groźnie brzmiącej diagnozy. Wyjątku nie stanowią nawet lekarze, którzy z racji profesji bardzo dobrze zdają sobie  przecież sprawę, co jest zdrowe, a co nie.

W wyniku mojej potyczki z rakiem UDAŁO MI SIĘ ODKRYĆ SEKRET SZYBKIEGO ZANIKU MOTYWACJI I SPOSÓB NA JEJ TRWAŁE WZMOCNIENIE. Dziś nie mam najmniejszego problemu ze zdrowym stylem życia, i to WCALE NIE ZE STRACHU przed powrotem raka. Z radością robię to DLA SIEBIE :) Później wyjaśnię to bliżej (muszę „po drodze”  wytłumaczyć kilka innych rzeczy), na razie powiem jedynie, że KAŻDY CZŁOWIEK może osiągnąć taki „stan łaski” (pewnie część z Was na razie mi w to nie uwierzy, ale nic na to nie poradzę, mogę jedynie prosić o cierpliwość). Stan ten jest SKUTKIEM UBOCZNYM innych, bardziej dogłębnych i fundamentalnych zmian w psychice, które doprowadziły mnie również do tego, że dziś jestem szczęśliwym człowiekiem (choć wcześniej byłem dosyć nieszczęśliwym).

Jaki to ma związek z rakiem? Bezpośredni! Mówię o tym w filmiku, do którego link znajduje się pod moim pierwszym wpisem (na wszelki wypadek zamieszczam ten link jeszcze raz: https://www.youtube.com/watch?v=LAH2QDLdDNg ). Ludzie szczęśliwi żyją długo i szczęśliwie, nieszczęśliwi umierają przedwcześnie. Warto być szczęśliwym :) – wytłumaczę, jak to osiągnąć.

Nawet jeśli myślisz sobie teraz „to jakieś bzdury”, daj sobie szansę. Dwa lata temu ja też bym tak myślał. I myślałbym też, że doskonale znam życie, i że nikt mi nie wmówi, że czarne jest białe, a białe jest czarne. Cóż… W filmiku wspominam o Anicie Moorjani, która była już w stanie przedśmiertnej śpiączki z powodu chłoniaka, i której guzy wielkości cytryny kompletnie znikły w ciągu miesiąca – ku osłupieniu lekarzy. Co ją uratowało?  PSYCHICZNE ODBLOKOWANIE W STANIE TEJ ŚPIĄCZKI! Przeżyła (tj. jej podświadomość przeżyła, bo ona sama była przecież nieprzytomna) coś, co zdjęło z jej piersi ciężar, który niosła przez całe wcześniejsze życie.

Sama Anita (kocham jej osobowość :)) posługuje się w swoich opowieściach o tym doświadczeniu metaforą o zamocowanej nieruchomo latarce używanej w ogromnym, kompletnie ciemnym magazynie: widzimy tylko to, co znajduje się w snopie światła rzucanego przez latarkę i WYDAJE NAM SIĘ, że obiektywnie i realnie istnieje wyłącznie to, co widzimy. ZOSTALIŚMY ZAPROGRAMOWANI, aby  to widzieć. Czy można zmienić ten program? OCZYWIŚCIE TAK! Jeśli ten program nas faktycznie unieszczęśliwia, nawet NALEŻY go zmienić. Nie sądzisz? Zwłaszcza że TO WŁAŚNIE TEN PROGRAM PRZYCZYNIŁ SIĘ DO POWSTANIA I ROZWOJU NASZEGO RAKA.

poniedziałek, 19 maja 2014

ABY POKONAĆ RAKA…

Tak, wiem, nie wszystkie przypadki są jednakowe – rak rakowi nierówny. Ja mogę jedynie napisać o swoim przypadku, mając nadzieję, że moje doświadczenie ma wymiar maksymalnie uniwersalny. Bez względu na wszystko, jednego jestem absolutnie pewien: aby pokonać raka, trzeba zerwać ze WSZELKĄ TOKSYCZNOŚCIĄ, która do niego doprowadziła, oraz WYKRZESAĆ W SOBIE TYLE WIARY W WYZDROWIENIE, ile tylko będziemy w stanie. Że to trudne? Tak, biorąc pod uwagę okoliczności, łatwe na pewno nie jest. Ale JEST MOŻLIWE. Skoro mnie się powiodło, dlaczego nie miałoby się powieść komuś innemu?... Powtórzę: ZERWAĆ ZE WSZELKĄ TOKSYCZNOŚCIĄ… Większość z nas wie, lub przynajmniej się domyśla, co tak naprawdę przyczyniło się do powstania naszego raka.

Chcę w tym kontekście podkreślić, że choroba NIE JEST NASZĄ WINĄ, nikt nie chce jej świadomie na siebie sprowadzić. Nawet ktoś, kto np. pali paczkę papierosów dziennie. Sam paliłem przez wiele lat i nie mam o to do siebie żalu. Może tu kiedyś później wyjaśnię, dlaczego. Na razie powiem: jeśli masz sobie coś do wybaczenia, wybacz to sobie, bo „nie wiedziałeś, co czynisz”.

Autoterapia, którą wobec siebie zastosowałem (dzięki wiedzy zdobytej od setek mądrych ludzi, obejrzanych w internecie) była nie tylko – nie mam żadnych wątpliwości – skuteczna, ale miała także… pozytywne skutki uboczne. Jak wspominam w swoim profilu, czuję się dzięki niej szczęśliwy. Wiem, że to pozbawiło mojego raka szans.

Będę się tutaj dzielił swoją antyrakową wiedzą, choć chcę od razu zaznaczyć – abyśmy w przyszłości uniknęli zarzutów czy rozczarowań – że wiedza to tylko (bezwzględnie konieczny!) PUNKT WYJŚCIA. W pewnym sensie WYZDROWIENIA TRZEBA SIĘ NAUCZYĆ.

Tu mówię więcej:
https://www.youtube.com/watch?v=LAH2QDLdDNg