poniedziałek, 19 maja 2014

ABY POKONAĆ RAKA…

Tak, wiem, nie wszystkie przypadki są jednakowe – rak rakowi nierówny. Ja mogę jedynie napisać o swoim przypadku, mając nadzieję, że moje doświadczenie ma wymiar maksymalnie uniwersalny. Bez względu na wszystko, jednego jestem absolutnie pewien: aby pokonać raka, trzeba zerwać ze WSZELKĄ TOKSYCZNOŚCIĄ, która do niego doprowadziła, oraz WYKRZESAĆ W SOBIE TYLE WIARY W WYZDROWIENIE, ile tylko będziemy w stanie. Że to trudne? Tak, biorąc pod uwagę okoliczności, łatwe na pewno nie jest. Ale JEST MOŻLIWE. Skoro mnie się powiodło, dlaczego nie miałoby się powieść komuś innemu?... Powtórzę: ZERWAĆ ZE WSZELKĄ TOKSYCZNOŚCIĄ… Większość z nas wie, lub przynajmniej się domyśla, co tak naprawdę przyczyniło się do powstania naszego raka.

Chcę w tym kontekście podkreślić, że choroba NIE JEST NASZĄ WINĄ, nikt nie chce jej świadomie na siebie sprowadzić. Nawet ktoś, kto np. pali paczkę papierosów dziennie. Sam paliłem przez wiele lat i nie mam o to do siebie żalu. Może tu kiedyś później wyjaśnię, dlaczego. Na razie powiem: jeśli masz sobie coś do wybaczenia, wybacz to sobie, bo „nie wiedziałeś, co czynisz”.

Autoterapia, którą wobec siebie zastosowałem (dzięki wiedzy zdobytej od setek mądrych ludzi, obejrzanych w internecie) była nie tylko – nie mam żadnych wątpliwości – skuteczna, ale miała także… pozytywne skutki uboczne. Jak wspominam w swoim profilu, czuję się dzięki niej szczęśliwy. Wiem, że to pozbawiło mojego raka szans.

Będę się tutaj dzielił swoją antyrakową wiedzą, choć chcę od razu zaznaczyć – abyśmy w przyszłości uniknęli zarzutów czy rozczarowań – że wiedza to tylko (bezwzględnie konieczny!) PUNKT WYJŚCIA. W pewnym sensie WYZDROWIENIA TRZEBA SIĘ NAUCZYĆ.

Tu mówię więcej:
https://www.youtube.com/watch?v=LAH2QDLdDNg

2 komentarze:

  1. Świetnie, że dzielisz się swoim osobistym dośiadzeniem.
    Pomogłeś sobie, teraz pomagasz innym - tak jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń